Święta już dawno za nami, więc temat pierników może być już nieco przeterminowany, ale musiałam napisać parę słów o tym peelingu. Skusiłam się na niego, bo przez cały grudzień był zachwalany na wielu blogach. A ja uwielbiam korzenne zapachy, więc musiałam go mieć. Nabyłam, sumiennie się nim tarłam więc mogę napisać co o nim sądzę.
Nie wiem, czy można kupić sam peeling, w każdym razie ja znalazłam go w zestawie, razem z balsamem odpowiadającym mu zapachem i kremem do rąk. Kusił mnie też zestaw muffinkowy, ale nastawiłam się na przetestowanie tej wersji.
Jak widzicie peeling Sweet Secret, jest gęsty i zbity. Konsystencją przypomina masę z cukru i przypraw, którą robimy przygotowując świąteczne pierniczki. Drobinki są większe, niż standardowe drobiny w cukrze spożywczym. Niestety jak to z cukrowymi pilingami bywa, szybko się rozpuszczają a to wpływa na wydajność produktu.
Przyjrzymy się teraz składowi:
Przyjrzymy się teraz składowi:
Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Sucrose, Sodium Chloride, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Petrolatum, Caprylic/Capric Triglyceride, Silica, Propylene Glycol, Zingiber Officinalis (Ginger) Root Extract, Mel Extract, Saccharum Officinarum (Sugar Cane), Inulin Lauryl Carbamate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, BHA, Parfum (Fragrance), Benzyl Alcohol, Eugenol, Cinnamal, Caramel Colour E150d, CI 16255, CI 19140.Bazą peelingu jest parafina, co dla mnie jest dość dużą wadą. Zamiast niej i innych wypełniaczy jak wazelina, trójglicerydy i emulgatory chętnie zobaczyłabym tu jakiś naturalny olej. Substancją odpowiedzialną za zdzieranie jest sacharoza, czyli po prostu biały cukier. Ale znajdziemy tu też dodatek trzciny cukrowej, miodu i imbiru. Czyli klasyczne pierniczki. Ja dodałabym jeszcze cynamon. Niestety piernikowy zapach jest sztucznie wspomagany kilkoma substancjami nadającymi aromat. Kolor również nie jest zasługą sproszkowanych przypraw.
Bardzo rzadko kupuję peelingi. Wolę przygotowywać je sama, mieszając cukier lub sól z olejem. Ten kupiłam tylko dlatego, że blogi robią mi wodę z mózgu i zmuszają do zakupów. Powiedzcie, że Wam też zdarzyło się kupić coś tylko dlatego, że blogerki o tym pisały, poczuję się lepiej.
Wiedziałam, że nie będę z niego zadowolona, bo w składzie widziałam parafinę. Ale powiedziałam sobie, że będę go używać przed myciem ciała, tak, aby zmyć z siebie ten tłusty film. Tyle, że wtedy nic nie zostawało z obiecanego nawilżenia skóry. I denerwowało mnie to szybkie rozpuszczanie się drobinek cukru. Musiałam go dokładać więcej, a to powodowało, że szybko się skończył. Plusem jest jego zbita i lepka konsystencja. Oczywiście zapach jest tu największą zaletą i jedynym powodem, dla którego używałam tego peelingu.
Wracam do samorobnych peelingów. Przynajmniej zawsze będę zadowolona.
Nie sądzę, żebym kiedykolwiek kupiła jakiś peeling tej serii. Zastanowię się, gdy zmienią skład.
Ja tak miałam z kupnem masła do ciała z Isany ale się na nim nie zawiodłam, a co do pilingów, nigdy nie kupowałam i nie mam zamiaru bo szkoda kasy, lepiej zrobić samemu :)
OdpowiedzUsuńJa akurat masło z Isany bardzo lubię.
UsuńTak samo niestety jest z cukrowymi peelingami tutti frutti, parafina na pierwszym miejscu, okropnie potem lepiące jest ciało ;/ tylko zapach był na plus
OdpowiedzUsuńTo chyba ta sama firma, więc pewnie metoda produkcji ta sama.
UsuńCałe mnóstwo rzeczy kupiłam dlatego, że czytałam o nich na blogach, a odkąd mam swojego wiele też dlatego, że o nich nie czytałam. ;)
OdpowiedzUsuńTrochę się już ogarnęłam z zakupami i przede wszystkim patrzę na skład, zamiast na zachwyty blogerki, która co tam, że jest w innym wieku i ma inną skórę i włosy, ale za to jakie piękne trzasnęła zdjęcia. ;) W większości przypadków takie zakupy jednak wyszły mi na dobre, zawiodłam się tylko na słynnym jedwabiu do włosów z GP.
Ja jestem z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńech ja mam to samo podejście co Ty :) Tyle, że ja robię sobie peeeling z fusów po kawie. Jedyny minus? Upaprany prysznic. Reszta same zalety.
OdpowiedzUsuńTeż robię peeling z kawy. Ściera najlepiej ze wszystkich. A brudny prysznic to nie problem, gorzej jest z wanną.
UsuńFarmona ma w ogóle straszne składy – nie mam bardzo wrażliwej skóry, a podrażniają mnie prawie wszystkie ich kosmetyki :( Dlatego, mimo dużej chrapki na pierniczkowy zapach, opisywanego przez Ciebie peelingu nie wypróbuję.
OdpowiedzUsuńTo akurat jest mój pierwszy kosmetyk tej firmy, ale jeśli ze wszystkim jest tak, jak piszesz, to nie ma się co nimi interesować.
UsuńNo nie wygląda obiecująco, nigdy jeszcze nie znalazłam jakiegoś dobrego który zdziera i jednocześnie bardzo nawilża bo mam skórę suchą, niestety zostaję przy domowych ;)
OdpowiedzUsuńWygląda świetnie i naprawdę obiecująco, szkoda jednak że nie jest tak dobry, chodź przyznam że kusi, może nie akurat ten ale inny z tej serii, ale skoro jest jaki jest to szkoda pieniędzy
OdpowiedzUsuńJa bardzo często kupuję coś za "namową" blogerek ;-) I również wolę robić sama peeling, często robię z kawy - mam po nim takie gładziutkie ciałko :D
OdpowiedzUsuńChciałam go kupić właśnie dla zapachu :)
OdpowiedzUsuń..ale musi mieć piękny zapach ! :)
OdpowiedzUsuńZapach jest naprawdę kuszący, uwielbiam takie :)
OdpowiedzUsuńZnam ból kupowania pod wpływem recenzji na blogach, nie jesteś sama. :) Co do peelingów to tez wolę sama robić jak już lub użyć rękawicy z ulubionym żelem. Do zakupy tego produktu zachęca mnie tylko zapach. :)
OdpowiedzUsuńMoże nie peeling i nie pachnie zbyt ładnie ale cudownie zdziera tzw. czarne mydło? Próbowałaś może? Polecam :)
OdpowiedzUsuńNie, nie próbowałam, ale co nieco już o nim słyszałam. Dzięki za polecenie.
UsuńSkład rzeczywiście nie zachwyca ale ja byłam z niego zadowolona... i do tego ten cudny zapach :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie cudeńka :)
OdpowiedzUsuńA ja jestem ciekawa zapachu, babeczkowego również :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że babeczkowy też pięknie pachnie. Z tego co pamiętam to karmel z orzechami.
Usuńnie przepadam za cukrowymi peelingami. Ten dostałam w prezencie w zestawie z kremem i balsamem. Na szybkie rozpuszczanie drobinek nie narzekam :) ogólnie na skład też raczej nie patrzę. Mi ta parafina nie robi krzywdy. A zapach jest oooobłędny...
OdpowiedzUsuńmimo wszystko, jak się skończy, wracam do peelingu kawowego :)
Zapach identyczny jak ten, który wydobywa się z kuchni przy produkcji pierniczków.
UsuńUwielbiam peelingi cukrowe są bardzo dobre a ten pierniczkowy mniam ;)
OdpowiedzUsuńNie kusi mnie ta parafina ;/
OdpowiedzUsuńPięknie pachnie! Gdyby cukier nie rozpuszczał się tak szybko byłby moim ideałem :)
OdpowiedzUsuńNo ten zapach kusi :) ja się również parafiny nie boje wiec może bym się z nim polubiła. :))
OdpowiedzUsuńno rzeczywiście, jego wygląd kusi... szata graficzna, i to że jest pierniczkowy...
OdpowiedzUsuńnie próbowałam, wiec nie bede sie wypowiadac, chcialam go kupic, ale mnie zniechęciłaś :)
i tez kupuje to, co wyczytalam u innych blogerek, ze jest swietne :P nie jestes sama :P
ps. masz świetnego bloga, chętnie Ciebie zaobserwowałam :)
i zapraszam w moje skromne progi na www.letsgocolour.blogspot.com :)
pozdrowienia, Dominika :)
No właśnie przez tę parafinę nie kupiłabym go.
OdpowiedzUsuńPrzed chwilką czytałam o tym produkcie u innej blogerki - była zadowolona, ale zwróciła uwagę na tłusty film, który pozostaje na skórze. Myślę, że to właśnie parafina.
To na pewno parafina. Nie lubię jej, bo powoduje u mnie wysyp krostek na dekolcie i plecach.
UsuńMi akurat parafina w kosmetykach do pielęgnacji ciała nie przeszkadza. Jednak na tą wersję peelingu bym się nigdy nie zdecydowała, bo nie lubię korzennych zapachów. :)
OdpowiedzUsuńP.S Witam gdańszczankę :-)
Nie używałam, ale wygląda świetnie :) Już czuję ten zapach! Na pewno przypadłby mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńCzyli nie tylko mi blogi robią wodę z mozgu, allelluja!
OdpowiedzUsuńNie znam Farmony ale rzeczywiście te peelingi były wszędzie wychwalane.
Też nie lubię w peelingach tego, że pozostawiają parafinową powłokę... :/ Mam z sweet secret peeling ale w innej wersji zapachowej - czekolada&pistacje, jeszcze nie używałam, ciekawe jak się u mnie sprawdzi.
OdpowiedzUsuńJa kupiłam piernikowy z Perfecty, był w zestawie razem z piernikowym masłem do ciała. Ale bardzo mi przypadł do gustu, a zapach niesamowity :)
OdpowiedzUsuńNo nie, i znów trafiłam na ten peeling na kolejnym blogu :D Miałam go kiedyś, kiedyś jeszcze w starej szafie graficznej i polubiłam za zapach oraz właściwości złuszczające :) Fakt, parafina jest wysoko, ale cóż... Wiedzialaś co kupujesz:) mnie taki skład bardzo nie przeraża, wychodzę z założenia, że czasem można :)
OdpowiedzUsuńTa parafina na pierwszym miejscu mi się nie podoba. Mam co prawda krem do twarzy, gdzie również występuje ten składnik, ale gdzieś daleko, daleko. Jakoś tak to pierwsze miejsce mnie odstrasza.
OdpowiedzUsuńNie mialam go, ale jednak ta parafina jakos mnie nie zacheca ;)
OdpowiedzUsuńMiałam balsam do ciała o tym zapachu, więc wiem jaki jest cudownie kuszący, ale balsam niestety też nie do końca mnie zadowolił, mało nawilżał i brudził skórę i ubrania też, zwłaszcza białe... a szkoda, mógłby ten zapach iść w parze z dobrym składem i lepszym działaniem ;)
OdpowiedzUsuńJa mam płyn do kąpieli z tej serii. Pachnie obłędnie, ale słabo się pieni ;/
OdpowiedzUsuń