Paznokciowa masakra z naklejkami Miss Sporty :/

Pomyślałam, że zaszaleje i zrobię paznokcie w panterkę. Kilka dni temu, korzystając z promocji w Rossmannie kupiłam sobie naklejki na paznokcie firmy Miss Sporty. Do wyboru była opcja moro, zeberka, kratka, panterka i chyba jeszcze jakiś inny wzorek. Chwyciłam panterkę, w końcu zwierzęce wzory są teraz super modne. 

Zapłaciłam niecałe 7 zł, co za takie naklejki nie jest dużą kwotą, ale jednocześnie za jednorazowy manicure już tak. 

Naklejki są różnej wielkości teoretycznie dopasowanej do każdego paznokcia. U mnie wymiary nie zgadzały się tylko na kciuku - moja płytka jest nieco większa. 

Przed aplikacją obejrzałam nawet kilka tutoriali na yt, żeby upewnić się, że nie ma tu żadnego haczyka i naklejkę po prostu się nakleja na paznokieć. Okazało się, że właśnie tak jest, więc zmyłam poprzedni lakier i zabrałam się do pracy. 

Sprawa nie była jednak prosta, bo naklejki nie chciały współpracować. Brzegi brzydko się rolowały i wybrzuszały, przód nie chciał ładnie odchodzić mimo pomocy pilniczka. 
Po godzinie walki udało mi się nałożyć wszystkie i pokryć top coatem z Bell. Nałożyłam jedną warstwę skupiając się głównie na brzegach i przodzie. Teraz widzę, że mogłam nałożyć nawet trzy warstwy. 

Jak widać naklejki wyglądają źle. Z daleka nie widać tych wszystkich defektów, ale już z bliska wygląda to niezbyt fajnie, wręcz żałośnie. Miss Sporty nie popisało się. Nikomu nie polecam tych naklejek. 

Szkoda czasu i pieniędzy, bo w regularnej cenie kosztują one około 14 złotych. 

Producent obiecuje również, że wytrzymują 10 dni. Ja zastanawiam się, czy przetrwają 24 h. Czas nauczyć się malować panterkę na paznokciach. A naklejkom mówię NIE. Chyba, że znacie jakieś naprawdę dobre.